Temat: Gra Śmierci (1978)
Lee miał nakręcić ten film, jednak musiał wyjechać by nakręcić Enter the Dragon. I już nie wrócił, bo umarł... Za parę lat, ktoś przypomniał sobie, że jest parę gotowych scen. Wystarczy nakręcić resztę z dublerem i gotowe. I tak, dubler grał Bruca lub karton naklejony na twarzy. Zdarzały się ten sceny z poprzednich filmów. Z początku mało co pokazywano przodem Billego Lo, jednak później coraz śmielsze ujęcia były. Nie wiem czy dobrze mi się kojarzy, ale gdzieś chyba czytałem, że w scenach akcji grał Biao Yuen. Z kolei w jednej sekwencji walk na ringu pojawia Sammo Hung. Ogólnie pomysł może nie najgorszy, jakby było o wiele więcej materiału, a nie nieco ponad 10 minut...
Od razu mówię, że film mi się podobał, bo wiedziałem, że taki jest. Gdyby Lee go skończył to bił by na głowę wszystkie Wejścia Smoka, Drogi, Szefów i Wściekłe Pięści. Jednak nie Lee go skończył i powstał przeciętniak. Nieco chaotyczny z początku. Nie mogłem się połapać bo działo się coś, ale tak, że nie wiadomo było co. Potem jednak załapałem i się bawiłem nieźle, pomimo braku Lee. Pojawił się na końcu w paru walkach i pokazał co umie. Żeby wydłużyć jego "występ" parę scen walk puszczono jeszcze raz. Dzieją się, a później jeszcze raz. Ale pojedyncze ujęcia to są. Dobrze chociaż, że jest ten klimacik tamtejszych produkcji i parę niezłych walk. W telewizji nadawana była wersja z Hong Kongu. Ale "oryginalna" chyba powstała w USA. Tak samo jak The Protector. Powstał w USA, ale jest też zedytowana wersja HK. Gry Śmierci nie posiadam, widziałem jedynie w TV4. Ale jak będzie okazja to postaram się o nią. 7/10